Historia choroby


Gdybym wiedziała, że będę kiedyś chciała opublikować nasze zmagania z chorobą syna, to robiłabym notatki i zdjęcia. Teraz po tylu latach odtworzyć wszystko, co się działo z Bartoszem jest bardzo trudno. Postaram się jednakże, na podstawie moich maili do znajomych, do lekarzy i kopii karty z przychodni, zebrać wszystko w całość. Zobaczymy, jaki będzie efekt 🙂


Od narodzin

Bartek urodził się w sierpniu 2008 r., 10 dni po terminie, ale i tak “zgarnął” 10 pkt. Zaraz po narodzinach jeszcze w szpitalu został zaszczepiony na WZW (wirusowe zapalenie wątroby) typu B i BCG (przeciwko gruźlicy).

Jest moim drugim dzieckiem. W pierwszych miesiącach życia był płaczliwy, słabo spał, więcej czasu zajmowało mi jego usypianie niż trwał jego sen. Fizjoterapeutka prowadząca zajęcia w szkole rodzenia powiedziała kiedyś zdanie, które do dziś dźwięczy mi w uszach: “Zdrowy noworodek je, śpi i kupka, jeśli często płacze, pomimo, że ma zapewnioną należytą opiekę, to coś mu dolega”. Pytałam więc pediatrów, czemu moje maleństwo jest takie nerwowe i płaczliwe. Albo wzruszali ramionami, albo z uśmiechem mówili, że “taka jego uroda”. Ok. 3-5 miesiąca życia pojawiła się na jego policzku mała krostka, która zaczęła się powiększać do rozmiaru małego orzecha włoskiego. Pediatra stwierdziła, że to alergiczne i przepisała jakąś maść. W 5 miesiącu życia Bartek dostał zapalenia oskrzeli, które było leczone dwoma antybiotykami, podanymi jeden po drugim.

Od 6 miesiąca życia jeździliśmy z nim do pediatrów, alergologów, dermatologów próbując ustalić przyczynę zmian alergicznych na ciele (wysypka, zaczerwieniony odbyt) oraz jego płaczliwości i nerwowości. Karmiłam go naturalnie, a zatem zalecono mi tzw. dietę eliminacyjną, która polegała na przyjmowaniu tylko kilku pokarmów. Chodziło o to, aby wprowadzając coraz to nowe składniki diety zaobserwować, który z nich miał negatywny wpływ na Bartka. Byłam jednak źle prowadzona przez alergologa i efekt był taki, że dieta prawie zagłodziła mnie i moje maleństwo. Przy wzroście 168 cm, ważyłam 51 kg i miałam mało pokarmu. W końcu trafiliśmy do alergolog dr Anny Zawadzkiej, która kazała mi przerwać tę głodówkę, stopniowo wprowadzając do diety pokarmy i obserwować małego. Mały zaczął przybierać na wadze, ale kłopoty ze skórą miał nadal. Robiliśmy testy alergiczne z krwi, zahaczyliśmy nawet o Vega Medicę, która diagnozuje metodą biorezonansową, robiliśmy tam odczulanie. Nic nie pomogło.

Pierwsze objawy

Prawdziwy koszmar

 

 

 


 

Możliwość komentowania została wyłączona.